Po obejrzanym przeze mnie tydzień temu filmie „Tully” w mojej głowie jeszcze przez klika dni układały się myśli i wrażenia. W wielu recenzjach (a nawet w samym zwiastunie!) jest napisane, że to film głównie dla matek. Według mnie może on trafiać zarówno do mężczyzn jak i kobiet będących na różnym etapie swojego życia.
„Tully” rozpoczyna się w momencie gdy główna bohaterka – Marlo spodziewa się trzeciego dziecka. W kolejnych 90 minutach filmu widzimy jak zmienia (a może właśnie nieustannie trwa?) jej życie po jego narodzinach. Są przedstawione trudy wychowania, codzienne problemy, relacje małżeńskie i rodzinne. Wszystko jednak się zmienia gdy nagle pojawia się polecona przez brata Marlo „nocna niania”…
Gatunek filmowy, na niektórych portalach określony jako komedia, nie do końca oddaje jego wyraz. Dla mnie jest to głównie dramat z wręcz naturalistycznym przedstawieniem codzienności. Ponadto, teoretycznie jest to film głównie o macierzyństwie. W praktyce – nie da się go oddzielić od małżeństwa, które z rodzicielstwem cały czas się przeplata. Co więcej, pokazana na drugim planie relacja żony i męża może stanowić punkt wyjścia do wielu refleksji. Przede wszystkim na temat tego, jak zmienia się życie wraz z każdym kolejnym dzieckiem, jak małżonkowie mogą się wspierać, jak rozmawiać i co najważniejsze – jak nie przeoczyć gdy dzieje się coś złego…
Więcej o filmie TUTAJ.