Małżeństwo jest LUDZKIE

Przedostatni dzień akcji “Międzynarodowy Tydzień Małżeństw”. Wczoraj pisaliśmy o tym, że małżeństwo jest BOSKIE. Dziś będzie wręcz przeciwnie – o tym, jak bardzo jest ono LUDZKIE.

 

 

Małżeństwo jest LUDZKIE… ponieważ jest zmysłowe :)

Tytuł trochę dwuznaczny, ale taki właśnie ma być. Nie będziemy tu jednak mówić dosłownie o “zmysłowości” małżeństwa, ale raczej o “zmysłach” oraz o tym, jak odbieramy nimi naszą codzienność.

Każdy lubi inne rzeczy, ma inne preferencje. Szczególnie jeśli chodzi o nasz zmysłowy odbiór rzeczywistości. Ktoś będzie uwielbiał zapach róż, inną osobę będzie on drażnić. Ktoś będzie lubił relaksacyjną muzykę, a dla innego będzie ona zbyt spokojna czy mdła. I tak dalej… Poniżej znajdziecie nasze preferencje, pomysły, a może dla niektórych z Was również inspiracje do przeżywania małżeńskiej codzienności :)

 

SŁUCH

Lubię to, że u nas w mieszkaniu prawie zawsze gra muzyka. Podkreślam – muzyka. Nie – szumiący w tle telewizor z filmem, wiadomościami czy nawet ciekawym wywiadem, ale muzyka. Zależnie od nastroju, od dnia, od tego co robimy czy nawet od pory roku jest ona inna. Przekrój od delikatnego jazzu, przez pop, muzykę z filmów aż po szybkie i żywe “zumbowe” kawałki :)

Lubię to, że czasem gdy ja nie włączę płyty to robi to Michał.

Lubię gdy muzyka cicho gra w tle gdy ktoś przychodzi do nas na kawę.

Lubię czytać książkę z dobraną do niej przeze mnie ścieżką dźwiękową.

I lubię też to, że co roku wybieramy ulubione utwory i komponujemy swoją składankę, która staje się nieodłącznym elementem wakacyjnych wyjazdów samochodem :)

 

ZAPACH

Uwielbiam zapachy, bo od razu przenoszą one nas do wspomnień. Zwykle tych dobrych, przyjemnych i wypełnionych uśmiechem…

Lubię gdy w domu są świeże kwiaty na stole i czuć ich zapach, bo przypominają mi o wiosennym słońcu nawet w środku zimy.

Lubię zapach kawy roznoszący się po domu z kawiarki, do której parzenia nigdy nie włączamy okapu. Pewnie z tego też powodu nigdy nie przerzucimy się na ekspres ;) Lubię go, bo kojarzy mi się z kilkoma miesiącami studiów we Włoszech i wąskimi uliczkami wypełnionymi światłem i zapachem mocnego aromatycznego espresso.

Lubię zapach świeżego ciasta wypełniający kuchnię, po którego upieczeniu zostawiam zawsze uchylony piekarnik, żeby jeszcze bardziej się ten zapach roznosił. Lubię go szczególnie dlatego, że kojarzy mi się ze świętami, urodzinami, a odkąd mieszkamy w Krakowie to również z przyjazdami do rodzinnego domu na weekend gdzie często z tej “okazji” czeka ciasto i znajomy zapach dochodzący z piekarnika :)

Lubię też zapach świec. Paradoksalnie najbardziej intensywny zaraz po ich zgaszeniu.

I lubię zapach soli do kąpieli. Najbardziej wyczuwalny gdy wanna wypełni się wodą, pianą oraz parą i wtedy otworzy się drzwi do łazienki…

Fot. dobre-malzenstwo.pl

 

SMAK

Ponoć smak jedzenia odbieramy głównie dzięki węchowi. To ten zmysł dostarcza do naszej głowy informacje o tym czy to, co zaraz będziemy jeść lub pić będzie nam smakowało. Może dlatego zwykle nasz apetyt tak bardzo słabnie gdy w czasie przeziębienia mamy pełny nos ;)

Lubię – co pewnie łatwo się domyślić po wcześniejszym akapicie – smak kawy.

Lubię smak czekolady lub pierników do niej zagryzanych.

Lubię smak wspólnych śniadań i kolacji.

Lubię te nasze małe małżeńskie rytuały, dzięki którym najznamienitszym niedzielnym śniadaniem staje się omlet z bitą śmietaną i dżemem :)

Lubię też wspólne kolacje. Szczególnie odkąd nasza znajomość przepisów się powiększa (na początku była ona naprawdę uboga!)

I lubię moją nową książkę kucharską o wiele mówiącym tytule “Czekolada” :)

 

WZROK

Zmysł, który często wydaje się nam najważniejszy. Ale czy na pewno? Czy nie lepiej czasem zamknąć oczy, żeby jeszcze bardziej poczuć zapach lub wyraźniej usłyszeć muzykę? Dla mnie ten zmysł jest na pewno dopełnieniem pozostałych.

Lubię więc porządek w mieszkaniu (na którego zrobienie niekiedy nie mamy czasu).

Lubię dobrane dobrze do siebie kolory i detale.

Lubię gdy po wejściu do salonu widzę od razu kwiaty na stole.

Lubię oglądać nasze zdjęcia powieszone na ścianach, które przypominają mi o wspólnych chwilach we dwoje.

I lubię też światło – zwykle wieczorem przygaszone, a czasem lekki półmrok przy płomieniu świecy. Bo wtedy najbardziej czuje się ciepło i spokój :)

Fot. dobre-malzenstwo.pl

 

DOTYK

Wiadomo, że najcudowniejszy dotyk to dotyk ukochanej osoby :)

Ale lubię też czuć pod palcami miękką poduszkę czy milutki koc.

Lubię czuć na stopach wielkie pluszowe pantofle a na ciele ciepły przyjemny sweter.

Lubię w ogóle czuć ciepło. Aż by się chciało napisać, że bijące od kominku… ale niestety zatrzymam się na ogrzewaniu i świecach ;)

 

Mam nadzieję, że to co napisałam brzmi choć trochę pachnąco, ciepło i przytulnie… Nie zawsze jednak takie to dla mnie było. Właściwie powinnam się przyznać, że tę “zmysłowość” odkrywam dopiero od pewnego czasu. Jeszcze kilka lat temu świece leżały nieużywane na półkach jako (zwykle mocno zakurzony) element dekoracji. Kwiaty były tylko od święta i to wyłącznie gdy ktoś mi je podarował. (Dziękuję, że kiedyś moja znajoma w końcu nauczyła mnie, że kobieta sama też może sobie kupić kwiaty :)) Muzyka była najczęściej do nauki lub na poprawę humoru. Kawa rozpuszczalna lub sypana wypijana o poranku, żeby tylko szybciej się obudzić. A sole do kąpieli zwykle kończyły w koszu gdy (nagle!) upłynął ich termin ważności… Tak, taka byłam. Romantyczka żyjąca w zwykłej prozie, do której chyba już nie chciałabym wrócić, bo teraz uwielbiam chłonąć życie wszystkimi moimi zmysłami :)

 

Powoli kończąc ten wpis dodam, że tak naprawdę najbardziej kocham to, że Michał też tak bardzo polubił “zmysłowość” naszego małżeństwa.

Kocham to, że sam stara się odgadnąć na jaką muzykę akurat mam ochotę. Co w przypadku kobiety przecież nie jest wcale takie łatwe! :)

Kocham to, że często gdy otwieram mu drzwi on w ręku trzyma świeże kwiaty.

Kocham to, że sam dba o to, żeby każda codzienna kolacja stała się niezwykłą.

Kocham też to, gdy kiedyś uroczo zapalił świeczkę do śniadania :)

Kocham gdy mielony lub ziemniaki okazują się być w kształcie serca, a na toście jest napisane ketchupem wyznanie miłosne :)

Tak, zdecydowanie kocham to, gdy te detale działające na nasze zmysły kolorują naszą małżeńską codzienność…

 

Zakończmy nasze rozważania “Klasykiem”… czyli Kubusiem Puchatkiem:

– Kubusiu, jak się pisze MIŁOŚĆ?

– Prosiaczku, MIŁOŚĆ się nie pisze, MIŁOŚĆ się czuje.

I tego Wam życzymy – żeby Wasz związek był jeszcze bardziej “zmysłowy” i byście dosłownie CZULI MIŁOŚĆ w Waszych domach.

 

Fot. Olga Baca

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*